IV

W sobotę 19 stycznia 2013 roku miało miejsce już czwarte spotkanie, które jak zwykle zgromadziło pełną salę słuchaczy. Atrakcją tegorocznych wykładów był nie tylko interesujący dobór prelegentów, wśród których znaleźli się: rektor Instytutu Uniwersyteckiego św. Piusa X w Paryżu ks. Jean Baptiste Chautard FSSPX, wykładowca seminarium Bractwa św. Piusa X w Zaitzkofen i wybitny fatimolog ks. Gerard Mura FSSPX oraz specjalista w dziedzinie katolickiej pedagogiki, nauczyciel w Gimnazjum i Liceum św. Tomasza z Akwinu dr Andrzej Mazan. Atrakcję stanowiła również okoliczność udostępnienia na czas konferencji dużej sali w nowej, dopiero co wzniesionej części budynku szkolnego. Konferencja inauguruje w ten sposób wykorzystanie nowego skrzydła do działalności dydaktyczno-wychowawczej.

Wykład pierwszego zacnego gościa, ks. Jeana Baptiste Chautarda FSSPX, koncentrował się na wadze kształcenia humanistycznego w katolickiej edukacji.

Dzisiejszy świat zapytuje: „Po co studiować nauki humanistyczne?”. Przecież nie są użyteczne, nie zwalczą głodu, nie dadzą bogactwa, nie przyczynią się do wzrostu produkcji. Prelegent nie pozostawia zszokowanemu słuchaczowi żadnych wątpliwości – nauki humanistyczne nie służą niczemu, co mogłoby przyczynić się do wzrostu wskaźników ekonomicznych i polepszenia naszego materialnego bytu. Są właściwie bezużyteczne. Istnieją dla samych siebie. Nie są użyteczne dla dzisiejszego świata, ale trwają niezależnie od niego, w taki sam sposób jak „dobro”, które stanowi wartość samą w sobie, istnieje niezależnie od ludzkich sądów. Czy zatem należy o nich zapomnieć? Absolutnie nie.

Humanistyczne pojmowanie rzeczywistości, pozbawione „pogańskiej egzaltacji”, jest w swoim rdzeniu zbieżne z chrześcijańskim pojmowaniem człowieka. Średniowieczna zasada artes liberales zakładała dążenie do Prawdy, rozumiane jako zdobywanie wiedzy dla rozwoju własnej osoby. Dla św. Tomasza z Akwinu pojęcie Prawdy równoznaczne jest z bonum honestum – dobrem szlachetnym, dla którego został stworzony człowiek. Akwinata stwierdza, że człowiek żyje w najwyższym stopniu dopiero wtedy, kiedy w pełni wykorzystuje swoją inteligencję. Kiedy kontempluje Prawdę i przekształca ją w swoje aktywne działanie zewnętrzne, posiadające charakter bonum utile (dobra użytecznego). Dzisiejszy świat i dzisiejsze rozumienie edukacji dalekie są od takiego pojmowania celu człowieka, stawiając jako cel sam w sobie dobro użyteczne. Dlatego według księdza Chautard pogrąża się dziś często w nihilistycznym aktywizmie, który prędzej czy później prowadzi do fatalnych następstw społecznych i kulturowych. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta, wynikająca z obiektywnych zasad kierujących życiem duchowym: albo życie kontemplacyjne jest wiodące i kieruje życiem aktywnym, budując ład i harmonię, albo życie aktywne przyćmiewa, a nawet neguje życie kontemplacyjne, uniemożliwiając poznanie Prawdy. Zdaniem ks. Chautarda im bardziej zwiększa się rola techniki w życiu naszej cywilizacji, tym bardziej konieczne jest właściwe humanistyczne kształtowanie człowieka, tym bardziej konieczne jest odpowiednie ustawienie relacji pomiędzy świadomością celu istnienia człowieka a podporządkowaniem środków do osiągnięcia tego celu. Właściwa relacja jest budowana poprzez wiodące życie kontemplacyjne i podporządkowane mu życie aktywne. W przeciwnym razie cywilizacja nasza nie odrodzi się w żadnej nowej chrześcijańskiej formie. Będzie albo bezduszną technokratyczną tyranią pieniądza i technologii, albo kolejnym zbrodniczym eksperymentem społecznym nowego Stalina lub Pol Pota.

Co robić aby zły scenariusz od nas oddalić? Ks. rektor odpowiada – kształtować elity. Kształtować je w duchu niezbędnej dzisiaj wiedzy humanistycznej, która opierając się na pojęciu Prawdy absolutnej, musi poprowadzić ludzi do Boga. Prelegent cytuje w tym celu św. Augustyna, wskazując na logiczny związek pomiędzy stworzeniem a Stworzycielem: „Panie, niech poznam siebie, niech poznam Ciebie”. Uczciwa wiedza humanistyczna, skoro stawia sobie jako cel całościowe poznanie człowieka, musi w zgodzie z Prawdą prędzej czy później rozpoznać celowość istnienia człowieka. Nie może w tym kontekście zignorować pytania o Boga, pytania o relację pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Służyć temu dziełu mają odpowiednie katolickie, tradycyjne szkoły różnych poziomów, bazujące na klasycznych zasadach cywilizacji europejskiej; kładące nacisk – tak jak Instytut Uniwersytecki św. Piusa X w Paryżu – na poznanie filozofii, retoryki, logiki, literatury ojczystej i klasycznej literatury europejskiej, historii i języków klasycznych.

Drugi z prelegentów, dr Andrzej Mazan, poświęcił swoje wystąpienie mało znanemu fragmentowi pedagogiki katolickiej – Sodalicji Mariańskiej – w dziele kształtowania młodzieży męskiej. Jak się szybko okazało, temat teoretycznie znany szerokiemu gronu słuchaczy otworzył przed nimi obszary całkowicie nieznane, pomijane i wycięte z historii polskiego Kościoła. Zdawać by się mogło to niemożliwym. Wszak pierwsze sodalicje rozpoczęły swoją działalność w Rzeczypospolitej już w 1565 roku pod opieką sprowadzonych do Polski jezuitów. Bractwo maryjne szybko zadomowiło się w Polsce, otaczając opieką duchową młodzieńców wszystkich stanów społecznych. Wśród polskich sodalisów znajdowali się królowie – Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza, król „jezuita” Jan Kazimierz Waza, Michał Korybut Wiśniowiecki czy Jan III Sobieski, także przywódcy polityczni i wojskowi – np. gen. Józef Haller, hierarchowie Kościoła – Stefan kard. Wyszyński. Skuteczność apostolatu sodalicyjnego, solidność katolickiego życia duchowego znalazła się szybko na celowniku politycznych i duchowych wrogów Rzeczypospolitej i Kościoła. XVIII wiek zwiastował lata ciężkich doświadczeń – likwidacja zakonu jezuitów, rozbiory, prześladowania Kościoła we wszystkich zaborach, skuteczna antykatolicka propaganda rewolucyjna i socjalistyczna oraz agnostycyzm szerzony wśród polskiej inteligencji przez wolnomularstwo doprowadziły do niebezpiecznej sytuacji u zarania niepodległości. Prelegent zwrócił uwagę na antykatolicką tendencję polskiej inteligencji, jej uległość wobec filozoficznych trucizn sączonych w imię naukowego i postępowego światopoglądu. Władze oświatowe niepodległej Rzeczypospolitej odrzuciły katolicki model szkolnictwa wyznaniowego, natomiast hierarchia kościelna zwlekała z legalizacją działań Sodalicji Mariańskich. Wszyscy zasłaniali się obiektywnymi trudnościami. Warto w tym miejscu podkreślić, że pomimo tych wszystkich trudności, rywalizacji na forum państwowej szkoły świeckiej z różnorodną ofertą edukacyjną rozwijającą naukowe zainteresowania młodzieży, sodalicje odniosły nieoczekiwany sukces w polskich szkołach. W latach 1918-1939 przez to całkowicie dobrowolne bractwo religijne przewinęło się ponad 200 tysięcy młodych ludzi. W dwudziestoleciu międzywojennym rocznie na 100 tysięcy uczniów ok. 16 tysięcy należało do Sodalicji Mariańskiej. Zdarzały się szkoły (np. na Górnym Śląsku), w których 100% młodzieży należało do tego stowarzyszenia religijnego. Tendencja okazała się stała pomimo szykanowania sodalicji przez sanacyjne władze oświatowe po 1926 roku.

Sukces Sodalicji Mariańskich nie może być rozpatrywany wyłącznie w perspektywie naturalnego działania organizacyjnego, skutecznie prowadzonego przez ks. Józefa Winkowskiego. Przede wszystkim trzeba go poszukiwać w duchowości sodalicyjnej, formującej młodych ludzi w zgodzie z zasadniczym celem ludzkiej egzystencji. Cel – zbawienie siebie i innych za pośrednictwem Matki Bożej, duchowe zawierzenie opiece Najświętszej Maryi Panny jako pośredniczce łask Chrystusowych. W ten sposób sodalicje realizowały w unikalny sposób powołanie każdego chrześcijanina do świętości. Środkami służącymi do osiągnięcia tego celu były: regularne życie modlitewne skupiające się na trosce o swoje zbawienie jak również o nawrócenie grzeszników, zbawienie współbraci i innych ludzi, rekolekcje zamknięte dla sodalisów, kształtowanie cnót chrześcijańskich indywidualnych i społecznych, odczyty formacyjne dające odporność na duchowe zagrożenia współczesności. Ideał wychowawczy prezentowany przez sodalicje był integralny i celowy w swoim założeniu.

Ostatni wykład, wygłoszony przez ks. Gerarda Murę FSSPX, stanowił próbę odpowiedzi na pytanie o relację pomiędzy katolickimi Prawdami Wiary a osiągnięciami współczesnej nauki. Niejednokrotnie doświadczamy dotkliwego przeciwstawiania nauki religijnemu światopoglądowi. W pracy dydaktycznej z młodzieżą zwłaszcza nauczyciel nauk przyrodniczych jest narażony na swoistą schizofrenię pomiędzy tym, co głosi autorytet nauczycielski Kościoła, a tym, co głoszą naukowe powagi.

Rozpoczynając swoje wystąpienie, prelegent zwrócił uwagę na dwa niebezpieczeństwa – pierwsze polegające na uwolnieniu rozumu od wszelkiego autorytetu wyższego, co prowadzi na manowce subiektywizmu i materializmu, drugie polegające na traktowaniu ludzkiego intelektu jako niezdolnego do poznania zasad rządzących rzeczywistością. Ten drugi pogląd, wyrastający wprost z protestanckiej negacji rozumu, jest bardzo niebezpieczny. Niejednokrotnie ukrywa pod pseudoreligijną retoryką fideizm i subiektywizm.

Wykładowca seminarium duchownego skupił swoją uwagę na problemie początków wszechświata i Ziemi, który pozornie zawiera w sobie linię frontu pomiędzy wiarą a nauką. Może tak stwierdzić tylko ten, kto uważa, że podstawowym problemem wiary jest zagadnienie wieku wszechświata i Ziemi, nie zaś zagadnienie jego Kreacji. Ks. Mura stwierdza, że w kwestii wieku nie istnieje sprzeczność pomiędzy nauką a wiarą, a zapis biblijny o siedmiu dniach należy traktować wg wskazań papieskich jako metaforyczne odniesienie do kolejnych etapów powstawania materialnego świata, a nie konkretnych, dwudziestoczterogodzinnych okresów czasowych. Fragment ten został wsparty licznymi logicznymi naukowymi argumentami dotyczącymi budowy wszechświata, życia gwiazd, szybkości światła, powstawania mgławic itd.

Zatem należy postawić pytanie, czy Wszechświat powstał sam z siebie, czy jest – jak twierdzą za pogańskimi filozofami materialiści – wieczny, czy został stworzony? Prelegent odpowiada na to pytanie w świetle nauki – zdecydowanie został stworzony. Kreację świata potwierdza przyjmowana (choć cenzurowana przez politycznie poprawnych „specjalistów”) teoria Wielkiego Wybuchu, opracowana przez wybitnego astronoma, profesora Katolickiego Uniwersytetu w Lowanium, ks. Georgesa Lemaitre’a. Naukowiec, pogardliwie przezwany przez materialistycznych wrogów „Panem Big Bang”, zasłynął jako odkrywca błędu (naukowego tricku niepełnych danych) w teorii Einsteina. Sam zainteresowany, ojciec współczesnej fizyki, gratulował katolickiemu duchownemu spostrzegawczości z tego powodu. W wielkim skrócie: matematyczny błąd Alberta Einsteina miał maskować moment początku Wszechświata jako wyzwolenia materii poprzez impuls (działanie pochodzące z zewnątrz), a tym samym czynić zadość materialistycznym przesądom. Teoria ks. Lemaitre’a spotkała się bardziej z ideologicznym przyjęciem naukowców o poglądach materialistycznych i komunistycznych niż naukową dyskusją na gruncie wolności badań naukowych. Wzywano do odrzucenia i bojkotu, straszono powrotem katolicyzmu do głównego nurtu życia naukowego, przechwycenia nauki przez religijny światopogląd. Zdaniem ateistów „nigdy nie było Wielkiego Wybuchu”. Związany z NASA naukowiec Robert Jastrow, przyjmujący teorię Wielkiego Wybuchu jako najwiarygodniejsze naukowe wytłumaczenie powstania wszechświata, stwierdził, że odkryto przy pomocy rozumu to, o czym teolodzy wiedzieli od dawna. Fizyk Paul Davies podsumowywał najnowsze odkrycia w dziedzinie fizyki i astronomii, stwierdzając, że prawa natury zdają się być stworzone według niewiarygodnie precyzyjnego planu. Przypadek nie wchodzi w rachubę, jeśli zdajemy sobie sprawę z obecności zasady Złotej Liczby w budowie Wszechświata, celowości budowy gwiazd i związku tego faktu z możliwością istnienia życia na Ziemi czy związku zachodzącego pomiędzy ciężarem Ziemi a możliwością pojawienia się na niej naszej egzystencji.

Odkrycie wielkości Wszechświata jest potwierdzeniem wielkości, wspaniałości, nieograniczoności Boga. Kiedy kierujemy swój wzrok w niebo iskrzące się miriadami gwiazd, odczuwamy ten sam rodzaj niewiarygodnego zachwytu, który odczuwali nasi przodkowie. Zachwytu pomieszanego z przerażeniem wobec naszej znikomości, naszego zagubienia, ale i naszego wywyższenia w nieograniczonym Wszechświecie. Poznając stworzenie, poznajemy Stwórcę, po raz kolejny mądrość św. Augustyna, rozwinięta przez św. Tomasza, została przypomniana przez prelegenta. Ks. Mura odważnie stwierdza – nie bójmy się Prawdy. Jako katolicy nie bójmy się nauki. Przypominam sobie ostatnie w tym momencie odkrycia w dziedzinie genetyki potwierdzające katolicką prawdę o pochodzeniu ludzkości od jednej pary rodziców, potwierdzające de facto istnienie Adama i Ewy. Ks. Gerard Mura jeszcze raz cytuje wypowiedź profesora Paula Daviesa. Na przestrzeni wieków rozum wyzwolony z okowów religijnego myślenia podążył w ciężkiej wspinaczce ku szczytom Prawdy. Wspinał się z mozołem, upadał i podnosił się, zdobywał kolejne metry, stawiał niepewnie każdy krok na swojej drodze. Wreszcie z radością osiągnął szczyt, na którym, okazało się, od dawna siedzieli już teolodzy uzbrojeni w swój rozum i religijny autorytet.

Nie bójmy się nauki. Nie bójmy się też wierzyć w zasady swojej Wiary.